Mam dość zdecydowanie :
- Babcia w szpitalu od soboty po tygodniu bólu pozwoliła wezwać pogotowie - szanse na przeżycie zerowe
- Mika z wakacji wróciła z powiększonym węzłem chłonnym ( nawet nie wiecie jakie myśli mam w głowie aktualnie)
- Dodatkowo Sara kuleje wiec spędziłam wczoraj godzinę u weterynarz, po głupim jasiu musiałam ją zanieść do auta 45 kg wiotkiego psa, oczywiście drzazgi nie znaleziono
- A na domiar złego małą mi dali w przedszkolu do maluchów, z braku miejsc i od wczoraj próbuje ją przenieś do średniaków, bo rozpacz wielka, bo ona jest przecież duża i wszystkie jej przyjaciółki poszły, a dlaczego ona nie
I właśnie dlatego nic ostatnio nie pisze.
trzymaj się cieplutko , będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńJak się wali to się wali!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, bądź dobrej myśli!
Też mi tak zrobili raz z Konradem, prawie cała grupa poszła do starszaków a on został w maluchach! A urodzony 7 stycznia, więc rozumiesz, chłopina! Mój mąż tak się wnerwił, poszedł do dyry i załatwił. Powiedział, że nie wyjdzie jak go nie przepisze.
Dopytaj, może to jakaś pomyłka (u nas tak było).
Babci zdrówka życzę!
A psina... poszukaj rady i innego lekarza, szkoda zwierzaczka..
Ściskam Cię mocno!
Ach no zapomniałam, jeszcze.. pewnie z Młodą idziesz do lekarza? Może to zwykłe przeziębienie? Nie martw się na zapas.
OdpowiedzUsuńDaj znać.