poniedziałek, 13 września 2010

Pod góre

Oprócz tego ze właśnie jestem ostatni miesiąc w pracy i oprócz tego ze perspektywa jakaś jest ale mglista na przyszłość i zdecydowanie mniej dochodowa to żeby było mi jeszcze łatwiej mój mąż ma zmienione godziny pracy,  pracuje od 9 - 17 co całkowicie rozwala nam plan dojazdowy. Zazwyczaj wyglądało to tak : pobudka przed 5 kurs do babci odstawić mała potem zawoził mnie do pracy na 6 ja kończyłam o 14 jechałam autobusem po mała a tam odbierał na T. A teraz czeka mnie powrót z Dominisią autobusem ( tylko jeden kursuje średnio co godzinę) i jeszcze zimno, deszcz, śnieg itp. Już to raz przechodziłam tylko to ja chodziłam na popołudniowe zmiany i nie było fajnie zdecydowanie jazda z kilkumiesięcznym dzieckiem komunikacja miejską w zimę nie należy do przyjemności . Nikt ci nie pomoże wejść z wózkiem, pal licho jak jest niskopodłogowy, gorzej jak musisz wdrapać się po schodach metr nad ziemią i przecisnąć się koło rurki która jakiś idiota tam umieścił nie wiadomo po co, na szczęście istnieją chusty. Tylko teraz Dominika waży jakieś 11 kg i w chuście jej nie zatargam na przystanek, a jest za mała żeby jeździć bez wózka. Nie ma tego złego na pewno stracę jeszcze trochę zbędnych kilogramów w tym maratonie :). A akurat waga mi ostatnio stoi. Choć 12 kg w 2 miesiące prawie bez wyrzeczeń to niezły wynik . A jeszcze pozdrawiam wszystkie blogowiczki które do mnie zaglądaj miło wiedzieć że ktoś czyta te moje wypociny :).   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz