Miał dzisiaj być piękny wpis o cudownie pachnącym chlebie z suszonymi śliwkami i co, kupiłam śliwki, mam zapas mąki i zapomniałam kupić drożdży, a może to i dobrze bo zamiast pichcić w kuchni wybrałyśmy się z Miką na cudowny jesienny spacer, nazbierałyśmy kasztanów i liści, Sara nam pomagała zbierać. Zmiękłam i po kilku miesiącach kupiłam kolczatkę mojemu psu (na pewno mnie zlinczuje połowa z was), ale utrzymanie mojej krowy na smyczy graniczyło z cudem, żadne super rady nie działały, a kolczatka nauczyła ja chodzić przy nodze w 3 dni. Zrobiłyśmy parę jesiennych dekoracji
Ta doniczka z tyłu to prezent ( raczej wybłagana kradzież :) ) od moje przyjaciółki i jej męża ANDRZEJA, strasznie mi się podobała.
Moja dieta i ćwiczenia leża odłogiem, po ostatnich akcjach domowych nie mam na nic siły i motywacji do tego cały czas trzyma mnie jakieś choróbstwo, na domiar złego opętała mnie pesto-mania. Z braku odpowiednich składników musiałam kombinować
Pesto a'la Zuzia :)
Pęczek bazylii
Orzechy hmmm Włoskie prażone na patelni z płatkami migdałowymi (garść)
Oliwa z oliwek
Ząbek czosnku
pieprz
sól
Wszytko zmiksowałam i mmmmmmmmm pycha, czuć lekko smak włoskich orzechów, do tego makaron durum ( tak dla rozgrzeszenia )
Pogoda jesienna wiec i w domu częściej przebywamy no i puzzle, tej układanki chyba nigdy nie skończymy 5000 to zdecydowanie za dużo na nas