wtorek, 21 czerwca 2011

Moja mała kobietka

Wczoraj przekuliśmy uszy mojej księżniczce. Jestem dumna z mojego małego twardziel, płacz oczywiście był, ale bez problemu dała sobie przekuć obydwa, myślę że bardziej mnie to bolało i Panią kosmetyczkę. Teraz chodzi i wszystkim pokazuje swoje kolczyki.Uszka też nie ropieją, nie są zaczerwienione, wiec myślę że pójdzie szybko.A ja postanowiłam zabrać się za moje 10 kg zbędnego tłuszczyku. Plan mam idę na fitness 4 razy w miesiącu i wracam do mojej dietki  Pół roku zajęło mi zrzucenie 20 wiec mam nadzieje ze do września mi się uda. Najbardziej boje się powrotu do ćwiczeń bo kondycji to ja nie mam wcale. Będzie z pewnością ciężko....

wtorek, 14 czerwca 2011
















Królik sadysta

hmmmmmmmmmmmmm

Kwaśna minka nie lubimy królików

Na wszystkie smutki najlepszy plac zabaw


Zdjęcia zaległe. A ja dzisiaj miałam typowy 13 choć kalendarzowy był wczoraj. Zaczęło się niewinnie miałam dzisiaj wolny dzień od pracy. Byłam na sympozjum naukowo-technicznym w Gliwicach na Politechnice, bardzo ciekawe. na dodatek sympozjum zaczynało się o 10 wiec miałam rano dużo czasu żeby się wyspać ( dojazd do Gliwic autobusem około 35 minut). Wykłady nie co się przeciągnęły, wiec uciekł mi autobus, następny hm za 2 godziny świetnie, wiec jako zaznajomiony były student postanowiłam wybrać trasę na okrętkę. Przecież znam ta trasę na pamięć. Wsiadłam w 57 szkoda tylko ze trafiłam na jedyny autobus w ciągu dnia który jedzie na około1,2 h. Ale to nie koniec podroży później czekał mnie 45 minutowy postój, następnie kolejnym autobusem dojechałam do jakiegoś zadupia, wioski obok mojej, ponoć dworca 2 autobusy w polu i oczywiście koniec trasy oraz przerwa 30 minut, ale trasa powrotna na rozkładzie miał jechać do  mnie, no to idę jakiś kilometr do przystanku. Znalazłam przystanek, ale rozkładu brak wchodzę do sklepu i pytam jak dojechać Pani za ladą lekko zdziwiona moim pytaniem "ale tu się nie dojedzie jest przystanek w środku pola jakieś 2 km dalej , ale teraz to chyba nic nie pojedzie.'' Po prostu superrrr No to nic idę dalej. A zapomniałam powiedzieć, że zaraz jak wyszłam z auli to wyładowała mi się telefon, wiec ani ja nie mogłam zadzwonić, ani też nikt z mojej rodziny nie wiedział co się ze mną dzieje i czemu od 3 godzin mnie nie ma. Po pół godziny marszu mijały mnie tylko kolarze w maratonie, nie ma co liczyć na stopa, jedno szczęście ze akurat jak doszłam do przystanku( którego tak naprawdę wcale nie było, znaczy się przystanek był, ale bez informacji o nim, jak by nie przemiła dziewczyna to bym nie wiedziała ze tam się zatrzymuje)nadjechał autobus i ostatnie km przejechałam do domu dotarłam o 18 30. jedyne szczęście , że coś mnie powstrzymało od szpilek rano, bo tego maratonu bym nie przeżyła. Najśmieszniejsze jednak jest to , nie poszłam na obiad, żeby być szybciej w domu. Jak bym na niego poszła to była bym o 2 godziny szybciej w domku i jechała bym 35 minut bez tego całego marszu. Taka ze mnie sierota.... A teraz leżymy z Mika ona z lodem na oku ( miała bliskie spotkanie z wanną ) ja na nogach. Idę spać może fatum minie

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nie ma wody na pustyni

Nie wiem nawet od czego zacząć, najlepiej od samego początku. A wiec w piątek po pracy miałam ambitny plan, zaraz po powrocie skoczyć na zakupy, posprzątać mieszkanie upiec 2 ciasta i ogólnie przygotować wszytko pod sobotni imprezkę. Lista zakupów pieczołowicie przygotowana, przepisy posortowane wszytko zaplanowane do ostatniej minuty tak, aby w sobotę już tylko dokończyć i trochę mniej czasu spędzić w kuchni.

"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość."

i chyba śmiał się do rozpuchu . Jak wróciłam do domu okazało się, że pompa nie chodzi i nie mamy wody . Przyjechał mój małżonek coś tam pogrzebał i ruszyła uffff, wiec szybko na zakupy, bo przecież pracy jeszcze mnóstwo, radość nie trwała długo. Po powrocie okazało się że znowu nie działa, ja zabrałam się za pieczenie ciasta, a męska cześć rodziny próbowała uruchomić ustrojstwo. Po kilku godzinach walki polegli. Godzina 23 ja mam tylko biszkopt wody nie ma nie ma nawet jak umyć miksera nie wspominając o reszcie. No nic trzeba odkręcić zawór z wodociągów no tak ale dzisiaj już noc, a jutro sobota urzędy raczej rzadko są otwarte, szczególnie te gminne, perspektywa braku wody do poniedziałku i imprezy na 20 osób. na szczęście mamy już trochę znajomych, a raczej moja mama ma. Wiec pan z wodociągów zjawił się około 9, uff jeszcze zdążę. Nie było oczywiście tak różowo, zawór został odkręcony woda popłynęła, ale że przez ostanie 20 lat nikt nie korzystał z tego przyłącza to zawory zapieczone , po godzinie woda popłynęła. Około 15 skończyłam. Wuzetka które upiekłam średnio się zdążyły ściąć, ale cała blacha zeszła, wiec chyba nie była najgorsza na szczęście babcia upiekła tradycyjnie piękny tort. Z sałatkami tez zdążyłam i ogólnie wszystko się udało. Pompa też działa zaraz przed przyjściem gości została uruchomiona, na szczęście to żadna duża awaria spalił się tylko stycznik. Mechanik naprawił ja w 5 minut za przysłowiowa flaszkę :). Perspektywa kupna nowej pompy nie była za ciekawa ok 2000 zł. 
A wczoraj byliśmy z Mika w mini zoo bardzo się jej podobało oprócz króliczka, małego słodkiego który bez żadnego ostrzeżenia ugryzł ją w palec.Zjeżdżalnia i huśtawki zdecydowanie szybko pomogły na obolały paluch. A ja powolutku zaczynam zaznajamiać się z prezentem. Dostałam od mojego mężusia nową piękna maszynę do szycia i teraz na nowo uczę się szyć. Na moje nieszczęście maszyna nie ma instrukcji w jakimś przyjaznym dla mnie języku, wiec kombinuje. Nawleczenie nitki na szpulkę zajęło mi godzinę, z ściegami już sobie radze( mam ich 60), pół dnia próbowałam ją zmusić do szycia do tyłu, więc na efekty mojej pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Mam ambitny plan uszycia sobie firan do dużego pokoju zobaczymy jak mi pójdzie, bo przy poprzedniej maszynie wyrobiłam sobie niezwykły talent tylko do prucia i wsiekania. Szyć uczę się sama i nie powiem żebym była w tym rewelacyjna, ale może teraz będzie mi łatwiej z maszyna która nie robi węzłów nie ma problemów z naciągiem, nie przesuwa sama materiału, nie blokuje się jej bębenek itp. Starą maszynę obiecał mi wyremontować tata z pewnością jeszcze się przyda, nowa na pewno nie wytrzyma tyle szczególnie że to raczej dość niska półka choć może się mylę.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

bleeeeeeeeeee

Tyle mam planów, tyle projektów i kurcze nic mi się nie chce. Wracam do domu i patrze tylko na kosz z praniem z nadzieja, że zniknie. Energie zgubiłam jakiś czas temu, nie wiem gdzie jej szukać. Po prostu muszę zabrać się wreszcie do roboty i samo się rozkręci, ale jak to zrobić jak mi się NIE CHCE :) jeszcze jakimś cudem jutro mija mi kolejny roczek i czeka mnie impreza rodzinna w sobotę. Na sama myśl o robieniu sałatek, ciasta i przemeblowywania mieszkania dostaje szału. Oczywiście zaplanowałam sobie imprezę grillowo -ogrodową,. Myślę sobie będzie fajnie na świeżym powietrzu kupie kiełbachę zrobię  sałatki. nie będę musiała przestawiać mebli itp. i co oczywiście cały tydzień ma lać. Wiec mnie nie minie standardowa impreza podtytułem solenizant zasuwa cały dzień w kuchni. i jeszcze ta wszechogarniająca niechęć twórcza. Chyba się starzeje.:)

niedziela, 5 czerwca 2011