poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nie ma wody na pustyni

Nie wiem nawet od czego zacząć, najlepiej od samego początku. A wiec w piątek po pracy miałam ambitny plan, zaraz po powrocie skoczyć na zakupy, posprzątać mieszkanie upiec 2 ciasta i ogólnie przygotować wszytko pod sobotni imprezkę. Lista zakupów pieczołowicie przygotowana, przepisy posortowane wszytko zaplanowane do ostatniej minuty tak, aby w sobotę już tylko dokończyć i trochę mniej czasu spędzić w kuchni.

"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość."

i chyba śmiał się do rozpuchu . Jak wróciłam do domu okazało się, że pompa nie chodzi i nie mamy wody . Przyjechał mój małżonek coś tam pogrzebał i ruszyła uffff, wiec szybko na zakupy, bo przecież pracy jeszcze mnóstwo, radość nie trwała długo. Po powrocie okazało się że znowu nie działa, ja zabrałam się za pieczenie ciasta, a męska cześć rodziny próbowała uruchomić ustrojstwo. Po kilku godzinach walki polegli. Godzina 23 ja mam tylko biszkopt wody nie ma nie ma nawet jak umyć miksera nie wspominając o reszcie. No nic trzeba odkręcić zawór z wodociągów no tak ale dzisiaj już noc, a jutro sobota urzędy raczej rzadko są otwarte, szczególnie te gminne, perspektywa braku wody do poniedziałku i imprezy na 20 osób. na szczęście mamy już trochę znajomych, a raczej moja mama ma. Wiec pan z wodociągów zjawił się około 9, uff jeszcze zdążę. Nie było oczywiście tak różowo, zawór został odkręcony woda popłynęła, ale że przez ostanie 20 lat nikt nie korzystał z tego przyłącza to zawory zapieczone , po godzinie woda popłynęła. Około 15 skończyłam. Wuzetka które upiekłam średnio się zdążyły ściąć, ale cała blacha zeszła, wiec chyba nie była najgorsza na szczęście babcia upiekła tradycyjnie piękny tort. Z sałatkami tez zdążyłam i ogólnie wszystko się udało. Pompa też działa zaraz przed przyjściem gości została uruchomiona, na szczęście to żadna duża awaria spalił się tylko stycznik. Mechanik naprawił ja w 5 minut za przysłowiowa flaszkę :). Perspektywa kupna nowej pompy nie była za ciekawa ok 2000 zł. 
A wczoraj byliśmy z Mika w mini zoo bardzo się jej podobało oprócz króliczka, małego słodkiego który bez żadnego ostrzeżenia ugryzł ją w palec.Zjeżdżalnia i huśtawki zdecydowanie szybko pomogły na obolały paluch. A ja powolutku zaczynam zaznajamiać się z prezentem. Dostałam od mojego mężusia nową piękna maszynę do szycia i teraz na nowo uczę się szyć. Na moje nieszczęście maszyna nie ma instrukcji w jakimś przyjaznym dla mnie języku, wiec kombinuje. Nawleczenie nitki na szpulkę zajęło mi godzinę, z ściegami już sobie radze( mam ich 60), pół dnia próbowałam ją zmusić do szycia do tyłu, więc na efekty mojej pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Mam ambitny plan uszycia sobie firan do dużego pokoju zobaczymy jak mi pójdzie, bo przy poprzedniej maszynie wyrobiłam sobie niezwykły talent tylko do prucia i wsiekania. Szyć uczę się sama i nie powiem żebym była w tym rewelacyjna, ale może teraz będzie mi łatwiej z maszyna która nie robi węzłów nie ma problemów z naciągiem, nie przesuwa sama materiału, nie blokuje się jej bębenek itp. Starą maszynę obiecał mi wyremontować tata z pewnością jeszcze się przyda, nowa na pewno nie wytrzyma tyle szczególnie że to raczej dość niska półka choć może się mylę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz