niedziela, 9 czerwca 2013

Życie zaczyna się po ... 30

No i jestem kobieta po trzydziestce, wczoraj minęło mi 31 wiosen, impreza się udała, choć jej przygotowania * jak zwykle u mnie* nie były spokojne. W piętek po pracy z zapałem i planem zabrałam się za ciasta sernik kajmakowy i biszkopt z truskawkami hmmm prościzna, nic bardziej mylnego. Najpierw z nieznanych mi przyczyn spalił mi się spód od sernika, więc piekłam go drugi raz, później jak piekłam biszkopt blachę powyginało ( kupiłam sobie nową ) do tego stopnia że na rogach praktycznie nie było ciasta, nadmienię była już 22, postanowiłam jednak pokombinować z kremem i już drugiego nie piekłam, krem jakimś cudem się udał, ale do stężenia galaretki już nie dotrwałam padłam na siedząco. Rano wstałam jak zwykle skoro świt i pierwsze matko galaretka otwarłam lodówkę, a tam gotowe ciasto. Krasnoludki w postaci męża dokończyły dzieło :) więc spokojnie zabrałam się za sałatki jak zwykle zrobiłam warstwową z ananasem ile bym jej nie zrobiła i tak schodzi cała, wiosenną ziemniaczaną (ziemniaczki, sałata, szczypiorek, koperkiem, ocet olej i przyprawy- bardzo fajna do grilla), zrobiłam też meksykańską z kabanosami i po raz pierwszy arabską - tabbouleh, zdjęć niestety nie mam, a to za sprawa mojej córki u której około 12 zauważyłam dziwne plamy na kolanach łydkach i łokciach, wiec telefon do pediatry, podać calcium i poczekać, po dwóch godzinach plamki wcale nie schodził wręcz przeciwnie, a za godzinę w domu miało być 3 dzieci, nic trzeba do przychodni pojechaliśmy mała dostała uczulenia po antybiotyku i biedna dostała zastrzyk odczulający. Zanim wróliśmy pierwsi goscie już byli więc widok Olka szybko ją pocieszył. A jeszcze jedno, przez cały miesiąc planowałam zrobić urodziny na tarasie z grillem, ale że pogoda była okropna wiec zmieniłam plany i oczywiście w sobotę słoneczko grzało, piękna pogoda i nikt nie chciał siedzieć w domu wiec na szybko przenosiliśmy wszystko na dwór :) I tyle

3 komentarze: