wtorek, 31 sierpnia 2010

Kap, kap

Razem z moim urlopem skończyła się pogoda . 
Zimno , mokro jesiennie. teraz siedzę przy ciepłym late, pseudo kominku zrobionym przez mojego męża i grzeje zmarznięte kości (no dobra do kości to mi mnie jeszcze daleko, ale robię postępy). 
Powrót do domu był dzisiaj mokry parasol połamał się w połowie drogi wiec zmokłam jak kura i tak szczęście że go w ogóle miałam. 

Wypróbowałam ostatnio przepis na pieczona makrele. Przepis mnie zaintrygował żeby piec wędzoną makrele hmmmmmmmmm. Ale jak to ja każde dziwactwo trzeba wypróbować i nie powiem całkiem całkiem.
. U mnie ostatnio posucha kulinarna i twórcza. Lenia złapałam i tyle.
 A mój mąż nie pali już 8 dni  :)

2 komentarze:

  1. Też bym się powygrzewała przy kominku, a że kominka brak zostaje mi wygrzewanie się pod kocem :)
    Pieczona makrela...hmmm...wędzoną bardzo lubię...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciepła całkiem pyszna A kominek jest bio-samoróbka na bioetanol

    OdpowiedzUsuń