poniedziałek, 7 grudnia 2009

Dzisiejszy dzień mnie dobił. W pracy zakopana po uszy w papierach, dokumentacja za dokumentacja i niezorganizowanie doprowadza mnie do obłędu. Ale co zrobić byle do przodu i tak nikt nie widzi lub nie chce widzieć. Na pocieszenie dzisiaj kurczak z rożna i grzaniec a przede wszystkim uśmiech Domisi i odrazu chce sie żyć. Coraz bardziej za nia tesknie w pracy mialo byc lepiej z czasem a mi jakoś gożej i biegne z pracy na skrzydłach żeby zobaczyc ten 4 białe kiełki. Tylko czemu ten czas tak zasówa a ona rosnie jak na drozdzach tylko po rzeczach widze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz